Zostaliście oszukani w sprawie Amber Gold. Praktycznie wszystko co mogliście o niej przeczytać to kłamstwa, plotki lub nielojalne skróty myślowe. Kluczem do prawdy jest struktura wydatków. Matematyki nie można oszukać, dlatego dopiero ona ujawnia nam prawdę o rzekomo największej aferze finansowej ostatnich dekad, która jest aferą, ale nie kryminalną tylko polityczno-medialną.

W sprawie Amber Gold wielu polityków i dziennikarzy lansuje następujące tezy:

  1. Na rozruch Amber Gold pieniądze wyłożyła trójmiejska mafia ze Stogów (alternatywnie – działacze polityczni powiązani z Platformą Obywatelską).
  2. Z Amber Gold wypłynęły setki milionów zł po których nie ma śladu.
  3. Z wyprowadzonych setek milionów zł wypłacono ogromne łapówki prokuratorom, sędziom i innym wpływowym osobom.
  4. Afera Amber Gold ustawiła finansowo otoczenie Donalda Tuska i / lub trójmiejską mafię.
  5. Amber Gold to klasyczny przykład przestępstwa aferalnego i mafijnego.

Twierdzenia te nie mają absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością. Poniżej – żelazne dowody.

 

Błędna teza: na rozruch Amber Gold pieniądze wyłożyła mafia trójmiejska i związani z nią działacze polityczni

Przed pierwszymi wpłatami klientów na złote lokaty, Marcin P. przekazał na rzecz Amber Gold jedynie kwotę 2325 zł 45 gr. i był to cały realnie zainwestowany przez niego kapitał. Następne środki przeznaczone na rozruch przedsięwzięcia pochodziły już od rozproszonych klientów detalicznych. „Formalnie” uwzględniono w dokumentacji również wielomilionową wpłatę gotówkową Marcina P., lecz po pieniądzach tych nie został żaden ślad, co oznacza, że był to pusty zapis niemający pokrycia w żywym pieniądzu. Tym samym obalić należy tezę, że w rozruch Amber Gold zainwestowały hipotetyczne zorganizowane struktury przestępcze np. trójmiejskiego gangstera o pseudonimie „Tygrys” lub że był to kapitał działaczy politycznych Platformy Obywatelskiej. Nie mogli oni zainwestować w przestępstwo, ponieważ w ogóle nie zainwestowano w nie zewnętrznych pieniędzy, a pierwszy kapitał Marcin P. zdobył pobierając od potencjalnych klientów opłaty w wysokości łącznej 60 150 zł za rozpatrzenie wniosków kredytowych. Upada mit o „mafijnych” źródłach finansowania afery, chyba że owa mafia wyłożyć miałaby całe 2325 zł 45 gr.

 

Błędna teza: z Amber Gold zaginęły setki milionów zł po których nie ma śladu.

Opinia publiczna jest przekonana, że w wyniku działań piramidy finansowej Amber Gold oszuści zdołali ukraść 850 milionów zł, których teraz wszyscy szukają. Suma ta wydaje się ogromna, ale jest jedynie kłamstwem zgrabnie wyprowadzonym ze skrótu myślowego. Otóż, od 2013 r. wiadomo gdzie trafił każdy grosz ulokowany w Amber Gold. Nic nie zginęło, los tych 850 milionów zł nie jest żadną tajemnicą. Wszystko było od początku jasne, z tym, że gdyby tak uczciwie ludziom powiedzieć, to zabrakłoby powodu lansowania się przy niepotrzebnych śledztwach.

W ramach lokat w metale szlachetne na konta Amber Gold trafiło 850 835 069 zł 79 gr. Łącznie klienci dokonali na ten cel 37 659 wpłat. Natomiast z tytułu ubiegania się o pożyczki klienci dokonali 1300 wpłat o wartości łącznej 138 370 zł. Oprócz tych dwóch kategorii z innych tytułów konta zasiliło 21 363 wpłaty na kwotę łączną 11 168 788 zł 23 gr. Realnie więc w dyspozycji Marcina P. znalazło się ponad 860 milionów zł. Co tak naprawdę się stało z tymi pieniędzmi?

Struktura wydatków Amber Gold (najważniejsze koszty działalności):

299 306 556 zł 6 gr. wydano poprzez 335 transakcji na działalność w branży lotniczej (zakup linii lotniczych, paliwa, opłaty etc.).

214 102 317 zł 36 g. wydano poprzez 27 788 transakcji na bieżącą działalność Amber Gold (np. reklama 55 milionów zł, zakup nieruchomości 73 miliony zł, wynagrodzenia pracowników 21 milionów zł, darowizny 3,2 miliona zł, a także m.in. leasing, ubezpieczenia, podatki, zakup sprzętu komputerowego i oprogramowania etc.).

290 991 506 zł 88 gr. przekazano klientom w 15 031 wypłatach jako rozliczenie lokat w metale szlachetne.

29 213 145 zł 69 gr. wypłacono klientom w formie 5 254 pożyczek.

17 141 887 zł 61 gr. wypłacono na rzecz Marcina P.

10 056 856 zł 65 gr. wydano na 26 transakcji zakupu metali szlachetnych.

Razem udokumentowane wydatki Amber Gold wyniosły około 861 milionów zł, co pokrywa się ze środkami zgromadzonymi przez Amber Gold. Oznacza to, że pieniądze wcale nie zaginęły i nie trzeba ich szukać. Zostały wydane w sposób rozproszony i zafakturowany. Rozproszony oznacza, że nikt nie stał się ich głównym beneficjentem, lecz trafiły do niewzbudzających żadnych wątpliwości osób prywatnych (klientów likwidujących lokaty) oraz do dużej liczby zewnętrznych (wiarygodnych, uczciwych) dostawców, usługodawców i pracowników, którzy nie organizowali tego przestępstwa a otrzymane pieniądze stanowiły godziwy ekwiwalent za ich świadczenie wzajemne. Brak więc skonsolidowanego lub pozornie rozproszonego kanału wytransferowania kapitału do zewnętrznego beneficjenta. Prawidłowe zafakturowanie kosztów (za wyjątkiem np. darowizn i podatków, niepodlegających fakturowaniu) oznacza brak możliwości ich odzyskania i zwrócenia pokrzywdzonym, spieniężeniu na ten cel podlegać może jedynie masa upadłościowa oraz prywatny majątek sprawców, co było wszystkim wiadome od pierwszych chwil.

 

Błędna teza: małżeństwo P. dorobiło się milionów na Amber Gold

Egzekucji na rzecz wierzycieli Amber Gold podlega majątek zgromadzony przez małżeństwo P., a w szczególności ten pochodzący z wielomilionowych wypłat na rzecz Marcina P. Kwota ta jednak tylko w przypadku oceny wartości nominalnej, dokonanej z perspektywy przeciętnych polskich dochodów, wydaje się racjonalną korzyścią z przestępstwa. Oznacza ona bowiem pozorną rentowność przestępstwa na poziomie tylko 2%. Jest to marża znikoma i nierealnie nieprawdopodobnie niska względem wartości obrotów Amber Gold i ponoszonych kosztów działalności. Dla porównania – w osiedlowych sklepach spożywczych przeciętna marża na sprzedaży produktów detalicznych oscyluje w granicach 20 – 35%, a zawodowa działalność przestępcza z definicji powinna być dużo bardziej rentowna od legalnego biznesu. Przestępstwa tej skali i klasy nie są popełniane przez amatorów, a to wyklucza zadowolenie zyskiem o wiele niższym od możliwego do uzyskania przez inwestycję w osiedlowe „Żabki”.

Natomiast rentowność jest pozorna, gdyż znaczna część tej kwoty została ulokowana w zakupionych na nazwiska sprawców nieruchomościach mieszkalnych, których zajęcie przez prokuraturę było dla doświadczonego przestępcy, jakim jest Marcin P., oczywiste i nieuniknione. Zysk ten więc również był fasadowy, a więc dla wyliczenia realnie odniesionej korzyści przyjąć należy nie kwotę wartości zakupionych nieruchomości, ale równowartość czynszu najmu, jaki małżeństwo P. musiałoby opłacić za czasowe użytkowanie tych nieruchomości, co zmniejsza 2% rentowności do poziomu promili. Zakup na własność ma sens, gdy liczymy na pozostanie właścicielami, a traci walor korzyści ekonomicznej, gdy utrata nieruchomości jest pewna i bliska. Alternatywnie trzeba by założyć, że Marcin P. zupełnie nie spodziewał się aresztowania (czemu przeczą zabezpieczone w sprawie dowody i jego wyjaśnienia, a także faktyczny brak prowadzenia prawidłowej księgowości, co wprost wskazuje na planowaną tymczasowość trwania Amber Gold). Marcin P. wiedział, że straci te nieruchomości i zostanie aresztowany, a jednak nie podjął próby ucieczki ani nie zabezpieczył swojego majątku (motywy tej bierności zostaną poruszone w przyszłości).

 

Błędna teza: Amber Gold to klasyczny przykład przestępstwa aferalnego lub mafijnego

Jaki jest cel przestępstw przeciwko mieniu? To proste – zysk. W sprawie Amber Gold nie ma zysku odpowiedniego względem ryzyka poniesienia kary (pewne i nieuniknione), jej dolegliwości (realnie kilkanaście lat więzienia) i wartości obrotów (niemal miliard zł). Marcin P. to doświadczony przestępca, wiedział doskonale, że popełnia przestępstwo i że kupione za „pensję” nieruchomości zostaną niezwłocznie zajęte przez prokuraturę, a więc faktycznie z wyboru zrezygnował z odpowiedniego wynagrodzenia. Trudno też założyć, żeby tzw. mafia ze Stogów czy też łączony z Donaldem Tuskiem polityczny układ trójmiejski był w pełni usatysfakcjonowany z takiej korzyści z niespełna miliardowego oszustwa, że niski rangą kryminalista Marcin P. będzie mógł sobie dzięki niemu kupić m.in. mieszkanie. Jest to teza oczywiście niedorzeczna. Zysk figuranta Marcina P. (tymczasowy i iluzoryczny) to nie zysk innych hipotetycznych współsprawców przestępstwa, a tym samym brak powodów dla których mieliby oni objąć Marcina P. protekcją. Racjonalnie działające struktury przestępcze zamiast marnotrawić kilkaset milionów zł na niepotrzebne wydatki (wysokie pensje pracownicze, wydatki na nierentowne linie lotnicze w dodatku podlegające szczególnej kontroli państwowej, zakup podlegających zajęciu nieruchomości zamiast ich dużo tańszego wynajmu etc.), dokonałyby ich transferu jako puste koszty lub wypłaty gotówki, po której ślad by zaginął. Nawet, gdyby część wydatków trafiła do osób powiązanych ze światem polityki lub przestępczym, to wartość poszczególnych transferów byłaby nieproporcjonalnie niska, co wyklucza, by takie jednostkowe wydatki (vide – wynagrodzenie Michała Tuska w kwocie 21 tys. zł, co stanowi 0,0025% obrotów Amber Gold) miały stanowić racjonalny motyw roztoczenia nad Marcinem P. parasola ochronnego.

W jaki sposób działają sprawcy przestępstw gospodarczych o charakterze aferalnym? Otóż, zgromadzone w ramach wykorzystywanego do oszustw podmiotu środki finansowe ulegają wyprowadzeniu a następnie „wypraniu”. To warunek skutecznego popełnienia przestępstwa, gdyż kradnie się po to, aby z ukradzionych środków legalnie korzystać, nie narażając się na ich późniejsze przejęcie przez organa ścigania. W przypadku afery FOZZ większość budżetu wyprowadzono z Funduszu przelewami do spółek w USA i w rajach podatkowych (około 334 miliony zł strat). Kurierzy tzw. mafii paliwowej zbierali gotówkę ze stacji benzynowych i wypłacali środki przelewane na rachunki bankowe przedsiębiorstw branżowych, a następnie wypełniali banknotami całe bagażniki samochodów, którymi odjeżdżali w nieustalonym kierunku (łącznie być może nawet kilkanaście miliardów zł strat). Podobnie działają tworzone na „słupy” karuzele vatowskie wyłudzające dziesiątki i setki milionów zł. Twórcy holdingu Art-B wywozili samolotami z warszawskiego Okęcia worki wypełnione dolarami (prócz tego Andrzej G. był oskarżony o wytransferowanie około 37 milionów dolarów i 35 milionów zł, a także Art-B sfinansowała część kosztów operacji MOST, czyli masowego przerzutu Żydów z ZSRR do Izraela). Organizatorzy oszustw w SKOK Wołomin udzielali fikcyjnych pożyczek „słupom”, po czym gotówka również „znikała” (straty – ponad miliard zł). Z Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych wytransferowano w formie niespłacanych „pożyczek” środki pozostające na rachunkach bankowych kopalni i wydobywane z niej kruszywo (wartość łączna strat 170 milionów zł). Podobnych przypadków było multum. Jak na tym tle wygląda Amber Gold? No właśnie, nie wygląda...

Z Amber Gold można było bez trudu wyprowadzić około 300-400 milionów zł. Nie zrobiono tego, co nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia przy założeniu zaplanowanego przestępstwa. Marcin P. wolał nawet ogłosić upadłość linii lotniczych, w które zainwestował prawie 300 milionów zł, zamiast odsprzedać je chętnemu nabywcy. Tak nie wygląda działanie racjonalnych i doświadczonych zorganizowanych struktur przestępczych ani równie doświadczonych w działalności gospodarczej „białych kołnierzyków” z trójmiejskiego środowiska politycznego.

Czy więc istnieje mafijna afera Amber Gold? Nie, liczby są tutaj bezlitosne – gdyby celem tego przestępstwa było zwyczajne oszustwo ukierunkowane na zarobek, to nie zmarnowano by kilkuset milionów zł na prowadzenie i promocję działalności przeznaczonej pod spektakularny proces karny. W takim przypadku pieniądze te byłyby w gotówce na bieżąco wypłacane i wraz z małżeństwem P. pojechałyby do Izraela, Panamy albo Rosji. Skoro tak się nie stało, to znaczy, że cel utworzenia Amber Gold pozostawał inny, nie stały za nim struktury trójmiejskiej tzw. mafii ze Stogów ani tamtejsi działacze Platformy Obywatelskiej, a ludzie robiący karierę polityczną lub medialną na ściganiu „złodziei” ośmieszają samych siebie. Tak, oszukano wielu ludzi, ale w zupełnie innym celu niż zdobycie ich kosztem majątku. Amber Gold było tylko narzędziem. O prawdopodobnych motywach działania organizatorów tej gigantycznej piramidy finansowej nie opowiedzą jednak posłowie prawicy, ponieważ wtedy... musieliby się przed swoimi wyborcami wytłumaczyć z protekcji roztoczonej nad prokuratorami, oficerami i innymi urzędnikami państwowymi, których nadzwyczajnie „niemrawe” działanie pozwoliło małżeństwu P. zmarnować prawie miliard złotych należący do pokrzywdzonych Polaków. Ale o tym – włącznie z nazwiskami wybranych urzędników – w następnych artykułach...

 

Teza: parasol ochronny nad Amber Gold istniał

Czy nad Marcinem P. był rozpostarty parasol ochronny? Niewątpliwie tak, na to wskazują zarówno dowody, jak i znajomość metodyki popełniania tej kategorii przestępstw oraz procedur postępowania karnego. Istniał beneficjent tego oszustwa, ale jego korzyścią nie były i nie miały być pieniądze. Tego Polakom nikt nie powiedział, gdyż burzyłoby to tezę o uwikłaniu otoczenia Donalda Tuska w aferę. Nikt ze środowiska przestępczego nie zarobił na Amber Gold i nie mógł zarobić (wykrycie oszustwa pozostawało kwestią czasu a kapitału nie kumulowano, tylko marnotrawiono w sposób rozproszony), poza budżetem Amber Gold mieścił się więc koszt ochrony Marcina P. Cel takiego postępowania jest tajemnicą, a bez ujawnienia celu przestępstwa ustalenia przyjęte przez Sejmową Komisję Śledczą muszą pozostawać co najmniej niepełne, a najprawdopodobniej będą zupełnie błędne i oparte nie na aspektach merytorycznych.

 

Wniosek końcowy nr 1: jeśli przestępstwo nie przyniosło adekwatnego zysku, pomimo tego, że pozostawał on łatwy do osiągnięcia, to błędne musi być założenie, że za jego organizację odpowiadały profesjonalnie działające zorganizowane struktury przestępcze o profilu kryminalno-ekonomicznym lub środowiska tzw. „białych kołnierzyków”, które nie dokonują tej kategorii przestępstw „hobbystycznie” a wyłącznie w oparciu o klucz ekonomicznej opłacalności (zakładany i realny zysk z przestępstwa musi przekraczać marżę możliwą do osiągnięcia tymi samymi środkami w legalnej działalności), działają przy tym racjonalnie i nie marnotrawią setek milionów zł.

Wniosek końcowy nr 2: jeśli skrupulatnie zorganizowane i przeprowadzone przestępstwo nie miało na celu odniesienia korzyści majątkowej, to jego cel musiał być inny, a z uwagi na brak wątku np. terrorystycznego, zakładać należy, że jego motywy najprawdopodobniej pozostawały logiczne, tj. ktoś (beneficjent) musiał jakąś korzyść (niekoniecznie majątkową) z jego dokonania odnieść, przy czym ta osoba (osoby) znajduje się poza kręgiem dotychczas oskarżonych i podejrzanych.

 

Kazimierz Turaliński

Doradca Sejmowej Komisji Śledczej ds. Amber Gold w VIII kadencji